Mikołaj wiedział co robi. W tym roku spod poduszki wydobywał się duszący, pieprzowo kadzidlany zapach. Na tej samej zasadzie według której Królewna Śnieżka miała usta czerwone jak krew i cerę białą jak śnieg, orientalne zapachy są wprost stworzone na zimowe wieczory. Ożywiają.
Żałuję że nie mogę spryskać tych zdjęć, że bezlitosna elektronika nie przewodzi bodźców zapachowych. Na szczęście zostaje muzyka:
Les Nereides
mmm patrząc na te zdjęcia i tak ma się pewien przedsmak zapachu ;)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz widzę taki zapach, to znaczy takie perfumy, ąż mam ochotę powąchać..
OdpowiedzUsuńpiękny blog ...zdjęcia ...pozwolisz że dodam do obserwowanych i zamieszczę odnośnik do Twojego bloga na moim ...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Anna
nigdy nie widziałam ich, ale z chęcią sprawdziłabym jak pachną :)
OdpowiedzUsuńpytałaś o szminkę..to z Inglota nr.42 z tych w sztyfcie
OdpowiedzUsuńAleż piękne...
OdpowiedzUsuńflakon wygląda zachęcająco. ja uwielbiam zapach piżma..
OdpowiedzUsuń